piątek, 15 lipca 2016

Moi nowi pomocnicy do szycia

Nadszedł dzień, o którym marzyłam od kilku miesięcy. Choć babciny Łucznik nadal daje radę postanowiłam kupić nową maszynę. Stary "brylancik" posiada bowiem tylko 2 ściegi (prosty i zyg zag) przez co wykańczanie uszytków odzieżowych mnie nie satysfakcjonowało. Jakiś czas temu oczarowała mnie maszyna Łucznika - Laura 555, która wg opisów posiada funkcje mojego brylancika (regulacja długości i szerokości ściegu, 3 pozycje igły, regulacja docisku stopki) oraz kilka innych rozwiązań, których mi brakowało w starej maszynie (35 ściegów, w tym overlockowe, wolne ramię czy możliwość użycia podwójnej igły).

Sprzęt zakupiłam i tak samo szybko jak się napaliłam mój entuzjazm opadł już po chwili testowania :( Niestety zdjęć nie posiadam bo maszyna sobie na nie nie zasłużyła, ale możecie podejrzeć o co chodzi tutaj.

Może zacznę od plusów - jest leciutka, ma uchwyt do przenoszenia, wbudowany nożyk do obcinania nadmiaru nici, stopki na zatrzask i wolne ramię. W mojej opinii to chyba na tyle :(

Pewnie gdyby to była pierwsza maszyna na jakiej miałam okazję szyć dałoby się przełknąć niektóre niedoskonałości. Możliwe też, że trafiłam na słaby egzemplarz, ale niestety Laura 555 zniechęciła mnie do siebie na tyle, że po próbie uszycia bawełnianych spodni dla syna, wylądowała w kartonie i została odesłana... Po pierwsze już sama obudowa była źle spasowana, jakość plastiku może i nie najgorsza, ale za to części metalowe (stopki, igielnica, bębenek itp.) wyglądały jakby dało się je rozkruszyć w palcach. Wszelkie pokrętła bardzo ciężko się przestawiało i bałam się nawet, że coś urwę. Przez chwilę szycia bębenek w chwytaczu rozregulowywał mi się kilka razy. Ponadto drażniło mnie zastosowane oświetlenie LED, którego dodatkowo nie dało się wyłączyć podczas szycia. No i na koniec przy moim starym, zrywnym Łuczniku ta maszyna wydawała się dość leniwa.

Ponownie zostałam z górą zakupionych wcześniej dzianin i bez maszyny, która mi to przerobi w satysfakcjonujący sposób. Czekanie stało się nie do zniesienia. Tyle wykrojów i materiałów leżało i czekało na sprzęt, który wykończy mi ubrania w taki sposób w jaki chcę. Składałam grosik do grosika żeby zainwestować w coś bardziej profesjonalnego. Spędziłam godziny na forach i blogach o szyciu i nareszcie dziś kupiłam nową zabawkę :D :D :D Wybór padł na Merrylock 689. Jeszcze do niego nie zasiadłam bo dzieci nie pozwoliły, ale widziałam co potrafi i jak pracuje w sklepie podczas prezentacji. Pan Piotr (właściciel sklepu) pokazał mi jak ta rakieta działa, dał kilka rad, spakował do kartonika maszynę i gratisy, a potem zaniósł mi wszystko do samochodu. Tylko o przyjęciu zapłaty nie zapomniał choć i ta była z rabatem :D
Jeszcze nie wyciągam z kartonu, żeby przypadkiem syn nie zechciał się pobawić :P
Ale to jeszcze nie był koniec zakupów. W drodze do domu kupiłam sobie matę do cięcia, wokół której chodziłam kilka miesięcy, nóż kółkowy z dodatkowym ostrzem falistym, linijkę z podziałką, napownicę i dodatkowe igły do szycia dzianin :)  
Dzisiejszy nabytek w całości :)
Teraz jeszcze muszę znaleźć źródło tanich nici do overlocka bo zakup kilku kompletów w różnych kolorach znacząco uszczupli domowy budżet. Doradzicie coś ???

1 komentarz:

  1. przede wszystkim gratuluję założenia bloga - na pewno będę często zaglądać !
    Zazdroszczę zakupów - mam nadzieję, że ta maszyna będzie niezawodna
    mata i nożyk są niezastąpione - nie wyobrażam sobie szycia bez nich :)
    na pewno będziesz zadowolona - znacznie ułatwiają pracę
    Pomysł z metkami rewelacyjny !
    przydałby się niestrzępiący materiał, albo nożyczki z ząbkami - nie trzeba by było tych metek zszywać ....
    buziaki - ciotka

    OdpowiedzUsuń